Dzisiaj rozwiązuję zagadkę z Facebooka. Ta tajemnicza płyta to nie makieta, jak sugerowała Majka, a RODZINNA TABLICA ORGANIZACJI, którą przygotowałam w ramach wyzwania #wykonczdomzhouseloves. Cały plan zmian pokazywałam Ci w poście wprowadzającym w wyzwanie: przedpokój do remontu. A teraz miejsce, które odmieniłam za sprawą tablicy. Tadam!
Puste miejsce pod półką w korytarzu zajmował wcześniej kalendarz, powieszony byle jak na haczyku. W naszym dość zabieganym życiu rodzinnym było to trochę za mało. Brakowało miejsca na listę zakupów, na odłożenie pisaków, na plan sprzątania i miejsca z informacją, co ważnego mamy do zrobienia w danym tygodniu. Miejsce na tablicę wybrane jak najbardziej świadomie - blisko kuchni, dzięki czemu łatwiej wpisywać produkty na listę zakupów, dobrze doświetlone i co najważniejsze dla mnie - codziennie, po kilka razy Luby będzie na nią trafiał idąc do kuchni czy wychodząc z toalety (te drzwi widoczne po prawej). Chcąc nie chcąc, będzie widział czekające nas wydarzenia i zadania do wykonania.
Materiały
Co wykorzystałam do zrobienia tablicy.
- sklejka/ płyta pilśniowa/ gruba tektura/ płyta meblowa - u mnie za bazę robi sklejka
- farba - korzystałam z próbek dostępnych w markecie i resztek białej farby do ściany, która została nam z malowania
- farba do tablic *
- wałek piankowy + kuweta** + plastikowe miseczki do ewentualnego mieszania farby
- miarka, ołówek, linijka
- taśma papierowa
- haczyki samoprzylepne
- rzepy do przymocowania tablicy do ściany***
- duże metalowe klipsy
- puszka
- pistolet na gorący klej
Zaczynamy od planu. Najpierw powstał szkic na papierze, żeby zaplanować przestrzeń i kolorystykę. Potem ołówkiem rozrysowałam wszystko na sklejce. Żeby nie wyjść za zaplanowane linie i żeby było równo, poszczególne strefy kolorystyczne oddzielałam taśmą papierową. Oczywiście idealnie nie wyszło, stąd na przykład mały czarny trójkąt przy kalendarzu. Każdym kolorem malowałam dwie warstwy, żeby dobrze pokryły sklejkę, potem odrywałam taśmę i czekałam aż farba wyschnie. I następny kolor tak samo. Kiedy całość wyschła, przykleiłam na gorący klej metalowe klipsy. Puszkę Luby przykręcił, ponieważ po obciążeniu jej przyborami do pisania, nie chciała się trzymać na klej.
* w sieci znalazłam przepis na domową farbę do tablic z sody i farby, napisane było, że wystarczą dwie warstwy, żeby po wyschnięciu i przetarciu papierem ściernym zachowywała się jak kupna farba do tablic; niestety, części pomalowane tą mieszaniną strasznie brudziły i farba po przetarciu wilgotną ściereczką zaczęła schodzić; na szczęście znajomi mieli resztkę oryginalnej tablicowej farby, więc udało mi się poprawić;
** żeby nie bawić się w szorowanie kuwety, wystarczy założyć na nią foliową jednorazówkę
*** rzepy nie zdały egzaminu, ponieważ sklejka jest lekko wygięta i dodatkowo mamy śliską tapetę na ścianie, Luby musiał przykręcić całą tablicę na kątowniki i śrubki
Domowa organizacja
A tak prezentuje się gotowa tablica.
Jest miejsce na ważne sprawy do załatwienia w tygodniu, kalendarz, listę zakupów, listę zadań, haczyki na wiecznie ginące klucze, np. od piwnicy; karteczki samoprzylepne, puszka na pisaki, dodatkowe miejsce na sentencje i motta życiowe.
Jak Ci się podoba?
Zainspirowałam Cię do stworzenia podobnej? A może masz już taką tablicę u siebie? Podziel się w komentarzach!
Bardzo zorganizowana
Agnieszka
Etykiety: DIY, przedpokój, remont