Codziennie, po kilka razy otwieram i zamykam drzwi wejściowe. Niezliczoną ilość razy przemierzam te kilka metrów kwadratowych pomiędzy różnymi pomieszczeniami. Kilka razy w tygodniu wyciągam odkurzacz, mopa, wiadro pomstując pod nosem na durne rozwiązania, brak drzwiczek, ilość polek. Za każdym razem, kiedy przyjdą goście tłumaczymy się z braku światła.
Codziennie potykam się o te cholerne buty, zahaczam
o parasole i nie mam gdzie odłożyć
torebki. Na głowę
spadają
mi pudełka, papiery, a dostanie się
do liczników
wiąże
się
z 15 minutowym mocowaniem się
z pierdylionem rzeczy ustawionych na szafie.
Codziennie obiecuje sobie, że uporządkuję
i skończę
przedpokój
. I właśnie
ten dzień
(a w zasadzie 4 tygodnie) nadszedł
. Zmotywowana przez Karolinę i jej fantastyczną akcję "Wykończ dom z House Loves" podejmuję wyzwanie, żeby niewielkim kosztem, przy wykorzystaniu rzeczy, które mam w domu, i które potrafię sama zrobić, stworzyć harmonijną, uporządkowaną i skończoną przestrzeń.
Przedpokój "przed"
Najważniejszy jest plan
Nasze plany, nasze zmiany:
- szafa w przedpokoju, kupiona za ostatnie pieniądze, kiedy się wprowadzaliśmy, nie za bardzo zdawała egzamin. Pod drzwiami z lustrami były trzy szuflady. Niestety tak słabej jakości, że dno wypadało kiedy włożyło się do nich cięższe rzeczy. Zlikwidowałam je i teraz muszę dorobić drzwiczki, stąd od roku dziura i na wierzchu mamy odkurzacz, skrzynkę z narzędziami i wiadro. Jedną część przeznaczę na buty - muszę zamówić półki. Drzwi szafy postanowiłam okleić, a na górze ustawić kartonowe pudła do przechowywania.
- pod półką na krótszej ścianie wisi w tej chwili kalendarz. Mam plan, żeby zrobić tam 'domowe centrum dowodzenia' z menu tygodniowym, miejscem na klucze, kalendarz i listę zakupów.
- czeka nas wymyślenie jakiegoś oświetlenia; kiedy wprowadziliśmy się ze ściany wystawały kable; po zakupieniu i podłączeniu kinkietu okazało się, że nie dochodzi do niego prąd; nie chcieliśmy zrywać tapety i pruć ściany, dlatego od 4 lat żyjemy bez światła w przedpokoju; a sufitowego oświetlenia jakoś nikt nie zaplanował;
- kolory - nasza pufa w kolorze limonki i podłoga w szachownicę wyznaczyła kierunek; zielone dodatki, biało-czarna podłoga i szafa, jasno szare ściany i drewniane drzwi i obudowa szafy.
Plannery od Karoliny wypełnione, pierwsze zakupy poczynione, teraz czas na realizację. Krok po kroku, miejsce po miejscu będę sprzątać, organizować i dekorować, żeby moje codzienne powroty do domu i kilometry przemierzane pomiędzy pomieszczeniami odbywały się w wykończonym i pięknym otoczeniu.
Trzymajcie kciuki, żebym zdążyła skończyć przed rozwiązaniem :)
O postępach będę was informować na bieżąco.
Agnieszka
Etykiety: MOJE M2, przedpokój, remont